Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zełkach pozawięzywane były talary i sztuki złota, w kominie pod popiołem było tysiąc bitych talarów... Wszystkie kryjówki, kątki, dziury pozapychane były różnych czasów uciułanym groszem, na którym częstokroć tylko stała data i znaczek. Począwszy od miedzi, starych tynfów, aż do pruskich dukatów Frydrychowskich i najlepszego hollenderskiego złota i portugałów różnych, wszystkiego tam można było dostać! Rejestrowano dwa dni dopóki się wszystko pozbierało, a pod podłogą poderwaną przypadkiem jeszcze nieszpetną summę odgrzebano. Gdy się to wszystko zgromadziło, a kapitały na obligach weszły też w porachunek, zdało się Zbisiowi, że był jednym z Krezusów w Polsce najbogatszych i stósownie do tego życie rozpoczął.
Czego mam sobie żałować? rzekł zaraz w początku. — Dziś żyjem jutro gnijem, albo ja głupi sukcessorom zostawić do użytku, co mi może przyjemność uczynić?
Naprzód tedy gorliwie się wziął do gotówki Zbisio, pojechał do Warszawy, zabawił tam pół roku, zgrał się, zachorował i powrócił z czyściejszym workiem niż sumieniem. W istocie dolegało mu to że dużo, dużo pieniędzy poszło na zielony stół w ręce szulerów. — Ale w domu były jeszcze niepodnie-