Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż to ty mnie będziesz pytał, co robić? hej! alboż to ty już ten co bywało — kroćset — albo to nie wiesz, co człeku robić w takim razie, kiedy mu własność wydzierają? albo to nie własność święta... twoja! hę! i ty mnie pytasz! ty mnie pytasz!
— Słuchaj no — od takiego pioruna wolno głowę stracić, to był piorun, jak mego Boga kocham.
— Et! co zaś! piorun, gdy nie ubije, człek się śmiać powinien.
— Ale może ogłuchnąć, a mnie, dali pan... obałamucił!
Zbisław syknął na pociechę.
— Słuchaj Janie, dodał, ty mnie znasz nie od dziś — no! wiesz, że ja sobie w kaszę napluć nie dam — a powiadam ci, dziś straciłem kontenans, rozum, odwagę... a wiesz przez co? oto przez jedno wystąpienie tej kwoczki? Wiedziałem, że bardzo mnie nie kocha, ale się była udobruchała i nie mogłem ani pomyśleć, żeby miała śmiałość — przeciwko mężowi własnemu tak wystąpić!
— Żebym był na twym miejscu... począł Żubr, kręcąc głową.
— No, to cóżbyś począł.
— Co, rzekł, ruszając ramionami Żubr — co! porzuciłbym ją... aż by mi się sama pro-