Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja wreszcie muszę raz pójść za mąż!
— Selce, dusko... a cóż ja niescęsliwy pocnę! co ja pocnę! ja psywyklem do ciebie Ulsulko...
— Mąż może mieszkać z nami...
— A! to będzie paladnie! niech on mieska z nami! ja się na wsysko zgadzam! ja go będę kochal... ja jego będę sluchal... niech on mieska z nami, ale kogoz ty chces za męza?
— Mnie się Horwat podobał.
— A! i mnie się dusko — balzo, balzo Holwat podobal... I owsem... to dobly chlopiec...
— Ale ty Chorążycu nic nie potrafisz, ty sobie rady nie dasz. Inny brat, mówiła panna Urszula, wiedziałby jak siotrze w tym usłużyć... tyś dobry... ale...
— Ulsulko! klólowo moja — odezwał się Chorążyc — to ty mów — a ja zlobię — ty wies ze ja ciebie slucham... bo ja jestem... co chcialem mówic — dobly blat.
Panna Urszula wzdychała ciągle...
— Tymczasem, rzekła, tylko to zrób żeby Horwata z domu nie puszczać aż się oświadczy.
— A jak się nie oswiaccy?
— Ale musi.
— No, to kiedy musi... to dobze. Cy ty