Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Twój Staszek weźmie Ptasińską... a ty, moje dziecko... zostaniesz ni panną, ni mężatką...
— Ale ja go kochałam...
— To własnie największe nieszczęście — ozwała się księżna — bo choć dobry chłopak, ale tego był niewart. Co mi za mężczyzna który kobiety obronić i zdobyć nie umie kochając? Lamentuje, lata, prosi, podszczuwa i intryguje... a sam na żaden stanowczy krok się nie zdobędzie! — Niemogąc już inaczej nic dokazać, przyleciał do mnie z prośbami, z lamentami zaklinając abym cię zaprosiła z mężem i — zatrzymała. Mówię szczerze, bo kobieta z kobietą trzymać musi i jedna drugą wspierać... Chcesz się zostać? Chcesz męża porzucić? A co będzie dalej? Mów... rozmyśl się.
Domcia aż położyła się na stoliczku przed kanapą tak się jej na płacz zebrało.
— Ach! pani moja, odezwała się — radź jak matka kiedy matki niema — co ja pocznę! Czy mam się poświęcić dla tamtego czy...?
— Radź się serca, moje dziecko. Jeśli sądzisz że z tamtym będziesz szczęśliwą.
— Sądziłam dotąd...
— Jeśli masz najmniejszą teraz wątpliwość, wierz im, trzymaj się tego co jest, a nie rób