Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

giej stronie dodanym być coś może... Odwróciła prędko kartę i w istocie znalazła dopisek:
„Jeżeli zechcą byś pani jechała do księżnej, nieodmawiaj, jedź. — Jest to jedyny środek wyzwolenia, księżna z nami. — Jechać potrzeba koniecznie...“
Lice Domci zapłonęło, nie tak może nadzieją wielce niepewną uwolnienia z rąk męża narzuconego, jak tą pociechą dziecinną iż Zbisław został oszukany i listu nie doczytawszy porzucił. Ażeby go drugi raz do rąk nie dostał, podarła w drobne kawałki i rzuciła w komin... potym z załamanemi rękami poczęła zamyślona szybko przechadzać się po pokoju.
W istocie tegoż samego dnia Zbisław odebrawszy zaproszenie od księżnej, przychodził z nim namawiać żonę na te odwiedziny, a Domcia stanowczo, o niczym nie wiedząc, odmówiła... Jakże tu było teraz obrócić to inaczej, jak zmienić postanowienie? a nadewszystko jak rozmowę naprowadzić na ten przedmiot, kiedy dotąd ani słowa do męża nie mówiła?
A jednak od tej podróży miało zależeć wybawienie? Któż to mógł przewidywać? Domcia biegała po pokoju myśląc, projektując,