Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja ci jestem corde et anima oddany a i mnie to kole... Co to my studenci czy co?
— Obrażasz się...
— Nie tylko ja? ale spojrz? Barański, Dygowski, Zabrzeski wszyscy nosami kręcą, nie licząc innych. Piękny z ciebie gospodarz! co masz do ochoty zagrzewać, to nami i tu komenderować myślisz.
— A co to ma być! stoby djabłów zjadł! krzyknął jeden wywracając ławę... Czy to my na jego chleb, wino i dach głodni — panowie, komu honor miły... za mną.
— Mości panowie! zagrzmiał Zbiś — bez urazy... nic złegom nie rzekł, a com powiedział, trzymam...
— I my cośmy odpowiedzieli trzymamy... Za mną! bywaj zdrów!! Bywaj zdrów...
Zbisław patrzał na to milczący, ale się nie zmięszał, podparł się na łokciu i poglądał szydersko.
— Jeśli myślicie panowie a bracia, że was będę przepraszał albo li prosił, to się mylicie. Nie obraziłem nikogo, żądając spokoju dla żony chorej — a kto się niesłusznie uraził — Bóg z nim...
Już była większa część powstawała od stołu, a tu właśnie przynieśli świeże wino, radzi byli żeby się submitował i przepraszał,