Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zda że tu cała nasza mądrość, a my cichaczem bez wystrzału się dostaniemy do środka.
Wybieg ten Barańskiego bardzo dobrze obmyślony, tym łatwiej mógł się powieść że w istocie Chrapski miał już za mało ludzi do obsadzenia całego murów obwodu...
Gdy więc tu uwaga wszystkich zwróconą była na wrota i wysilona ku ich obronie... tymczasem już niesiono drabiny i sam pan Zbisław z Żubrem i Dygoskim obrosłą krzakami częścią kurtyny poczynali się dobywać niepostrzeżeni na zamek...
Chrapski w poczuciu swojego tryumfu śmiało się stawił i na wzór bohatyrów Iliady rzucał drwinkami i połajaniami na wrogów. Żołnierze jego śmieli się z oblegających biorąc za boki, a o kilkaset kroków dalej z między bzów i leszczyny Zbisław, Barański, Żubr, Tomaszewski, Dygowski, zostawiwszy tylko Zabrzeskiego u wrót, najspokojniej w świecie, bez żadnej przeszkody wsunęli się w podwórzec. Mur z tej strony wcale nie był wysoki, dostawszy się na wierzch przeskakiwali równemi nogami, każdy z nich poprawił żupana, z pyłu się otrząsł i stanęli rozpatrywać się. W tej części dziedzińca było puściuteńko. Barański instynktem wiedziony podjął się prowadzić i bramką ciemną wywiódł ku główne-