Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ceważyłeś amory twojej jejmości ze Staszkiem Horwatem, mając go za niewieściucha, a to on ci wszystkiego piwa nawarzył...
— A no! a no! z między zębów rzekł Zbisław — ja mu nawarzę też, ale nie piwa! nie piwa! tylko... juszki!
— Słuchaj wprzódy — słuchaj cierpliwie —
— Juściż, odparł gospodarz, mam cierpliwość od pięt do rękojeści szabli...
— Wziąłeś się do tego szatanka Domci, choć to niby już żona twoja, wcale niepotrzebnie. To była dziewczyna przebiegła, filut... i jak mała tak sprytna... Niema wątpliwości żeś ty się jej niepodobał, bo się szalenie kochała i kocha w Staszku Horwacie... tylko że on, choć ma sperandy, golissimus i coś mu tam zarzucają, że Rusin czy co... a dosyć że i matka go nie chciała i stryj nie życzył uparłszy się... a panna sobie powiedziała, że jego będzie... I pono nawet potym matkę przeciągnęła na swą stronę, a tyś tylko stryja ubiegł...
W tym wszystkim są pokątne Staszka roboty... Czyż ty wiesz że on w Hrubieszowskie jeździł przez braci Strukczaszego namawiać aby ślubowi twemu przeszkodził? Domcia twoja a bodaj matka wiedziały dobrze...