Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chleb cudzy i gościna! Tyś tam obcy i obcym zostaniesz nazawsze, choćbyś się z niemi sercem swojém rozłamał; przyjmą od ciebie wszystkie ofiary jak dług należny, a napoją cię octem i żółcią... Nie znasz jeszcze tego pięknego świata... na którego twarzy wiekuisty uśmiech, w ustach grzeczność, a w piersi lód i pustka! Julian cię pewnie nie kocha lepiéj ode mnie... a jednak wolisz go nad matkę i braci... Bóg z tobą... idź, gdzie dola woła...
— Ale ja nigdzie iść nie myślę — odezwał się Aleksy.
— Prędzéj późniéj to być musi, niéma co dwa razy sobie serce rozdzierać... co ma być, niech się stanie odrazu... Słuchaj Aleksy!...
Uroczyście mówiła stara matka i syn odezwać się nie śmiał; łzy błyszczały w jéj oczach, znać było potężne wzruszenie.
— Słuchaj Aleksy — dodała — kiedyś do domu wrócił, kiedym cię tylko zobaczyła, zaraz powiedziałam sobie, że ty niedługo u nas pogościsz; strzegłam cię, broniłam, nie dla siebie i braci tylko, ale dla samego ciebie... tam niéma szczęścia... Ale co napisano, tego nie odmienić... już tu u nas tylkobyś się męczył, a my z tobą kłopotali, kłócili i jątrzyli wzajemnie, trzeba temu koniec położyć.
— Kochana matko — przerwał Aleksy z uczuciem.
— Daj-no pokój, nie gadaj — odparła Drabicka — co postanowiono, to się stanie... nie powiesz, że cię nie kocham, ale dla nas wszystkich potrzeba się rozdzielić...
— Rozdzielić! wypędzasz mnie! — zawołał syn porywając się — za co?
— Wypędzać! oszalałeś! — groźno odpowiedziała stara — co tobie? słuchaj, a dowiesz się, co myślę... Sceny nie róbmy, a co potrzeba, to się stanie... Już tobie głowę przewrócili, gospodarstwa nie poprowadzisz, oni tu nieustannie najeżdżać będą, a ty do nich... ja na ciebie spuścić się nie mogę... Masz na części pana Jacka domek, ruszaj sobie, oddzielnie gospodaruj, ja z Jasiem zostanę... Dam ci zapomogę uczciwą, nie skrzywdzę...
— Ale Jaś szkół nie skończył...
— A! umie do licha aż nadto, gotów się i on w książce zakochać jak ty... Co postanowiono, to być musi... nie rozprawiaj darmo... ja go pokieruję i gospodarstwa nauczę, a i ty nas nie opuścisz całkiem, spodziewam się; ale od dnia tego już jesteś oddzielony i pan siebie... Matka cię przestrzeże, popłacze nad tobą, ale ci w drogę nie wejdzie, rób sobie, co chcesz, jesteś wolny...
Aleksy stał z razu przybity, nie wiedząc co odpowiedziéć, w głowie mu się mieszało, chciał przebłagać matkę, sądził, że to wszystko jest postrachem; ale spojrzawszy na nią, przekonał się, że mówiła po namyśle to, co było jéj nieodwołanym wyrokiem, spuścił głowę i zamilkł.