Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czał na to wszystko i oparłszy się o drzewo myślić się zdawał.
— Czy nie dała ci czasem, odezwał się znowu piérwszy, jakiego talizmanu, jakich relikwij, przeciw mojéj szabli? Ha! ha! ha! i cóż? — nic? — Sapieha milczał ciągle —
— Może, mówił znowu piérwszy, odradzała ci pojedynek jako rzecz antyreligijną? może chcesz ustąpić z placu? — Bo co z tego, to pewno nie będzie, jak mi Bóg miły, jeszcze nikt dotąd na sucho rąk moich nie uszedł. — I — jakem Starosta Opacki, tak i Waszmość musisz mojéj szabli, choć kroplę krwi swojéj pokazać.
— I moja téż — porywczo rozgniewany odpowiedział Sapieha, nie zaśpi w pochwie swego czasu i rad będę, kiedy takiego łotra, jak wy ze świata sprzątnę.
— Powoli! powoli! odpowiedział