Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sparty na jego ręku, chwiejącym się krokiem szedł do domu swego ojczyma, naprzeciw położonego. Stanęli w bramie, świeże powietrze orzeźwiło go nieco, otworzył ociężałe oczy i spojrzał na dzwonnicę zborową.
— Ho! a... a... a... toż ci to ka... awki siedzą! zawołał.
— I nie! to wrony!... — podchwycił Rakowski, ciągnąc go do domu — chodźmy spać!..
— A! a! zawołał znowu Piekarski głosem czkawką przerywanym... to ka... awki... przynieś mi łuk i strzały!...: nad łóżkiem wi... isi!...
— Co tam panu we łbie świta!... przerwał znów sługa chwytając go za rękę, chodź panie Wacławie... chodź wyśpij się.... te kawki jutro przylecą!...
— Jutro ju... utrem, a dziś ja... ja strzelę. Łuk, da...awaj łuk, bo cię zamalu...uję po pysku.
Rakowski poszedł rad nie rad, a młody rozpustnik czekając na niego oparł się o mur, nie bardzo nogom wierząc, przymknął oczy i kiwając się zdrzemnął z otwartą gębą i zwieszoną głową.
Spał jednak tak lekko, że ledwie kroki Rakowskiego nadchodzącego słyszeć się dały, odwrócił się i zawołał:
— Dawajże gapiu!... pó...ół godziny siedziałeś... Wziął łuk, naciągnął go na kolanie i przygotowawszy się do strzału, zmierzył ku dzwonnicy, gdy sługa zawołał: — Hola!...