Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

także w tłumie, rozstawił naprzeciw niemu żołnierzy. Zaranek nie stracił przytomności ani na chwilę, schował kurdyban za nadrę, poszedł prosto ku jednemu z żołnierzy, wyciął silnie pięścią w oczy, powalił, i co tchu uciekać zaczął.
— Łapaj! goń! złodziej! rabuś! rozbójnik! do turmy go! hej!... wołano zewsząd, a Zaranek uciekający i ścigany, w chwili kiedy się zdawał być najpewniejszym siebie, wpada na oddział piechoty marszałkowskiej. Przestrach go ogarnął, lecz gdy widział, że go zatrzymywać nie myślą i śmieją się tylko do rozpuku z niezręczności wojewódzkich, pobiegł dalej i wkrótce zniknął z oczu.
Nieuchronnym był spór dwu dowódzców piechoty. Jakoż pierwszy obrażony szlachcic w pąsowej czapce na bakier zaczepił drugiego w żółtej. Od słów do kłótni przyszło, z łajania do szabel, i dwaj wodzowie porwali się do siebie. Nie wiadomo na czemby się ta walka skończyła, gdyby, na odgłos ludu:
— Pan wojewoda!... pan wojewoda!... bijący się razem ze swemi pocztami za kramami nie znikli.
Zostali się tylko kupcy i obywatele rozmawiający z sobą:
— Cóż to za miasto!
— Ciągły niepokój!
— Ba! czuć tu bezkrólewie, panie Wincenty! znać wyuzdaną swawolę wojska, któ-