Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pierwszy. Czego stoicie, jak święty Nepomucen nad Wilią! do roboty! Ty, grzybie, ogień rozdmuchaj! widać jeszcze głownie... jeżeli nie znajdziesz czem podpalić, podpal choć czupryną swoją, byle był ogień!... Ty, Pyzo, pilnuj okna, żeby nas tu nie pobrali jak bydło w szkodzie... Ty, Zabłocki, chodź... będziem wąchać po kątach, trzeba kalwina ogolić!...
Ten, któremu było poruczone rozpalenie ognia, posuwając nogi i ręce naprzód siebie, żeby się o coś nie uderzyć, zbliżył się do komina. Aliści kiedy się nachyla, czuje że go ktoś chwyta za gardło i okropny wycina policzek.
— Aj! aj!...
— Co tam? uderzyłeś się, gapiu, nosem o komin? hę?
— Nie! ktoś mnie uderzył... lecz pewno nie komin... ale ktoś, co ma ręce...
— Doprawdy! co? łapaj go! to kalwin! upieczem go! usmażym na węglach!
— Aj! ratujcie! krzyknął powtórnie uderzony — leżę w kominie... ktoś mnie pchnął!...
— Aj! och!... odezwał się drugi głos od drzwi... potem usłyszano, jak się drzwi otworzyły i ktoś pobiegł.
— Co to? kto tam? zapalcie ogień cymbały!... trzymaj go tam!...
— Trochę zapóźno, bo już dawno za drzwiami.
— A na cóżeś go puścił! ach gapiu! od czegoż tam stoisz! ten łotr gotów na nas na-