Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wrzask, krzyk rozległ się po izbie. Gospodarz jak kot piszczał, przyciśniony tylu osób ciężarem, którzy nieprzytomni częścią z pijaństwa, częścią ze złości, szamotali się napróżno. Stan ich był tem okropniejszy, że padając na wierzch służąca rozbiła na ich głowę misę ogromną ukropu, którą niosła w ręku. Woda przeciekając coraz głębiej, niesłychanych bolów i krzyków była przyczyną.
Wreszcie kolejno podnosić się zaczęto i najrozmaitsze odezwały się głosy.
— Aj!
— Oj!
— O mój Boże!...
— Do stu tysięcy!...
— Ach! bok!
— Głowa!...
— Jezu, ucho!...
— Ręka, panno Maryo!...
— Nos, św. Wincenty!
— A toż co za litania? odezwał się głos gruby we drzwiach.
Wszyscy zwrócili oczy i ujrzeli piechotnego żołnierza wojewody, ogromnego wąsala, szablicą u boku, stojącego na progu.
Strach ich przejął, gdy ujrzeli, że żołnierz nie był sam jeden, lecz w gronie towarzyszów tak groźnych wówczas całemu miastu; jęki i użalenia ustały jakby nic nie było, a trzech piechotnych żołnierzy weszło do izby.