Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak, ale... tu Pyza pokazał ręką jak się liczą pieniądze i zrobił dość zrozumiałą minę, jakby ich żądał.
— Naturalnie! biorąc Justynę, o posagu nie zapomnę — ale...
— Nie dla ciebie łotrze moja Justysia, zagrzmiał groźny głos matki Maryi nad uchem rozmawiających. Prędzej dziad kościelny ożeni się z panną wojewodzianką; prędzej ksiądz biskup odprawi mszę w kościele św. Marcina na groźnym zamku; prędzej z gruzów powstaną od owego pożaru zburzone domy i Pańskie świątynie, niż ty obwiesiu dotkniesz się zkrwawioną ręką mojej Justyny, czystej jak anioł... Ja jak duch opiekuńczy roztoczę nad nią skrzydła!...
To mówiąc, matka Marya rzuciła wzrok ognisty na rabusiów i szybkim krokiem wybiegła z izby...
Zaranek przyszedłszy do siebie z osłupienia, posunął się sam za nią i zawołał: Łapajcie!... gońcie!...
Pyza i Zabłocki polecieli jak szaleni; we drzwiach spotkali pana Drzazgę, a że pan Pyza zbyt rozpędzony wstrzymać się nie mógł, wpadł nań, obalił go na próg i przykrył go sobą. Zaranek, zapędziwszy się z Zabłockim, powalił go i sam też upadł, a służąca gospodarza, zapatrzywszy się na wróble świegocące na podwórzu, szła, zaplątała się i hrymnęła na wierzch.