wedle ówczesnego zwyczaju suknia, okrywała ją. Blask ognia oświecał twarz jej piękną, lecz napojoną wyrazem jakiejś szczególniejszej surowości, którą rzadko zobaczyć w kobiecie tego wieku; bo nieznajoma więcej nad lat dwadzieścia mieć nie zdawała się. Oczy jej, pełne ognia, rzucały wejrzenia do pogardliwych podobne, a usteczka wzniesione w górę, milcząc zdawały się rozkazywać.
Była to panna Justyna Desaus.
Przy kominie siedział Mateuszek, z wielką księgą in folio na kolanach; czytał bardzo pilnie, a niekiedy ukradkiem rzucał wzrok szybki i przelotny na kupca i jego córkę... Panna Justyna poziewała szeroko, kupiec kaszlał i stękał, Mateuszek wzdychał półgłoskiem, zresztą zupełna cisza panowała w około. Nareszcie tonem oschłym i obojętnym odezwała się panna Justyna, wstając ze swego miejsca.
— Wszakci późno... możebyś się spać panie ojcze położył?...
— I nie! odpowiedział krótko kupiec, sen mnie coś nie bierze, jeszcze posiedzę.
— Jak ci się podoba, odpowiedziała Justyna. Ale któż tak późno stuka do bramy? to chyba matka Marya przyszła przenocować: kilka dni jak już nie była.
— Może kto po wino, dodał kupiec, bo dość mocno stuka. Nie śmiał jednak kazać otworzyć, póki Justyna, wyjrzawszy przez okno,
Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/38
Ta strona została skorygowana.
