Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nierz i ciął go przez łeb, a nieszczęśliwy młodzieniec padł krwią zbroczony na ziemię i piechota wolnym krokiem poszła dalej. Zbliżali się do kościoła św. Jana, dowódzca milczał, zmarszczywszy brwi, lecz wreszcie rzucając wzrok gniewliwy na okna kościoła, zawołał: O! ich kościół stoi cały, a w naszym zborze nie ma jednej szyby. Knechci, kamieni! potłuc okna!
Kilku porwało się do kamieni, inni strzelali do okien: poleciały szyby, dowódzca nadął się i piechota szła dalej.
— O! radbym tu teraz jakiego Jezuitkę zacapić — krzyknął nareszcie dowódzca. — Jak mi Bóg miły, jeśliby nie wziął sto płazów wyprawy na tamten świat, nie byłbym Salomon Hirsch! O! trzeba ich tu nauczyć rozumu; tym podszczuwaczom się zdaje, że oni zawsze tak nam będą grać po nosie, jak wczoraj, ale ba! zjedzą dyabła!
Tak się przechodziła piechota przez miasto, każden krok nowem bezprawiem piętnując, mordując ludzi, napadając domy, i nikt nie śmiał stawić się im opornie, wszyscy cierpieli. Na nikogo jednak bardziej złość dysydentów nie wywierała się, jak na młodzież akademicką. Rozeszły się wieści, że oni szturmowali do zboru, sprowadzili armatę, i sklep kupca Desausa roznieśli, za to, że był w związku ze zborowymi.
Zaranek, wczorajszy ich dowódzca, sie-