Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rektor, przechodząc się niespokojnie wielkim krokiem po lochu. — Cichość! Jedna tylko opatrzność Boska ocalić nas może! Jeśli nie dojdą drzwi, prowadzących do lochów!... Ach! może śmierć!...
— Nie rozpaczajmy zawcześnie — przerwał ksiądz Jurski. — Patrzcie panowie na kobietę!... tylko co po chorobie bratowa moja, jak mężnie los ten znosi! nie będzieżto dla nas przykładem?
W istocie, osoba o której była mowa, siedziała spokojnie w kąciku, tuląc do piersi dziecię, obwinięte w wielką wełnianą chustkę i spoglądając tylko czasami na przytomne osoby.
— Albo pan Pietkiewicz? — dodał ksiądz Jurski.
Wszyscy spojrzeli: pan Pietkiewicz siedział w istocie bardzo spokojnie i spał; jeden tylko pan Piekarski, mrucząc coś pod nosem i jak koń we młynie z nogi na nogę na jednem miejscu stąpając, kiwał się bez ustanku.
Najnieznośniejszą ze wszystkich była pani Naborowska; narzekała na rektora, na męża, na wszystkich. Chciała wychodzić, gniewała się, i widząc nakoniec, że nic skutku na przytomnych nie robi, bo każdy przestraszony o sobie tylko myśli, uspokoiła się wreszcie nieco i siadła wzdychać ze złości w kąciku.
Dawid, zięć kupca Desausa, z całego zgromadzenia najwięcej okazał mocy duszy, charakteru i odwagi. Nieszczęście to dla niego