Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i dostatki, lecz o przeważną ojców wiarę jednozgodnie się piecząc, w zawieszeniu umysłu i zupełnem zapomnieniu spraw ziemskich skutku starań swoich oczekują.
Sam wojewoda Radziwiłł, wiedząc i poczuwając się, jak wiele był winien przeciw ludowi pobłażaniem bezprawi swojej piechoty, nie omieszkał tajemnie z miasta się oddalić, lękając się ze strony obrażonej jakiego na życie swoje zamachu. Nie wiedziano dokąd się udał z córką swoją, którą kochając jako klejnot swej duszy, nie chciał zostawić samą jedną w niepewnych losu trafunkach.
W tej chwili ukazał się dopiero w całym blasku tryumf katolików, z tak dawna już przyciśnionych. Nikt z kalwinów nie ważył się nigdzie pokazać na ulicach, i wszyscy jak w wodę wpadli. Walały się ciała zabitych żołdaków wojewody, nad któremi pospólstwo nielitościwie się pastwiło. Tłumy rabusiów tymczasem napadały domy, obdzierały kościoły i pod zasłoną nocy i zamieszania niesłychane broiły bezprawia i swawole.


Przed kościołem Bernardyńskim, na cmentarzu, w bramie kościoła świętej Anny, kilku żołnierzy z wojewódzkiej piechoty stało, drżąc z przestrachu. Było ich sześciu i między nimi krył się Rakowski, sługa pana Piekarskiego, którego bojaźń wytrzeźwiła już nieco.