Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miasto. Bezsilni tylko paralitycy, lub wzroku pozbawieni starcy pozostali w domach, nad kolebką maleńkich dzieciątek, reszta, jużto ciekawością, już zgrozą z domów wyparta, ciśnie się na ulice.
Była już blizko piąta z południa godzina. Chmury niebo osnuły, z przedmieścia, z oddalonych części miasta biegli wszyscy ku zborowi, a że plac przed nim i kilka przytykających ulic już były ludu pełne, stawali około akademii, koło zamku, na ulicy Wielkiej, Zamkowej, przy małej bramce koło Bernardynów, na zaułkach i wokoło, gdzie się tylko pomieścić mogli.
Koło zboru otoczyli mury akademicy i szlachta, grad kamieni leciał na dach, okna, na zbór; kalwini zaparli bramę i żywej duszy nie było widać we zborze. Tymczasem piechota wojewódzka nadbiegła lud rozpędzać, ale poniewczasie, gdyby albowiem i trzykroć silniejszą była, nie dałaby rady niezliczonemu pospólstwu. Zaledwie się wojewódzcy ukazali, młodzież porwała kamieni, piasku, błota; wszystko w jej ręku było orężem, a liczba i męstwo napastników zmusiło po dwukrotnym wystrzale piechotę do cofnięcia się w nieładzie.
Próżne były usiłowania wyłamać bramę zboru; znać, że przezorni kalwini, spodziewając się kiedykolwiek podobnego wypadku, ogromnemi ją zawalili sztabami ze środka; nie