Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dnia 21. października.

Nigdym Ojca nie widziała tak wesołym, tak szczęśliwym, jak teraz i tak mnie kochającym... Przyznaje to chętnie, że winien mojemu przybyciu znaczne polepszenie położenia... i stosunków.
— Gdybyś tylko chciała, byłoby lepiej jeszcze — mówił mi dziś — z twoją twarzyczką, z instynktem i taktem jaki masz, wiele na świecie uczynić można...
— Ale do czegoż mnie to ma prowadzić — odpowiedziałam. — Za mąż iść nie mogę i nie myślę.
— Naprzód i to jeszcze rzecz nie jest dowiedziona — dodał — ale gdyby tak było, dla czegoż nie masz prawdziwych życia przyjemności użyć, wejść w najlepsze towarzystwo... bawić się składanemi ci hołdami, a choćby tę mieć satysfakcję, że zaćmisz inne panie, które twojego małego palca nie są warte...
Ciągle mi prawie toż samo powtarza... Mnie to wszystko obojętne. Kazałam mojego Stasia maseczkę zdjętą po śmierci, odlać z bronzu... Oprawiłam ją w ramy bogate, obwiedzione nieśmiertelniczkami... patrzę na nią i płaczę...
Julka pod pozorem, że to mnie rozżala, poza-