Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Łapię wejrzenia ogniste, które mnie mają rozpłomienić i śmieję się z nich... Młodzież płynie do mnie w nadziei, że wdówka młoda... da się wciągnąć w intrygę, dla ich fryzowanych głów i szlifowanych paznogci... Litość mnie bierze nad niemi, takie to nieszczęśliwe purchawki... Próbowałam kilku wciągnąć w trochę żywszą rozmowę... ale nie długo zapas wiadomości i dowcipu się wyczerpał... Dziwna rzecz, starsi ludzie daleko mają dla mnie więcej uroku... te dzieciaki, zdaje się, że ze szkół, niedokończywszy ich, pouciekali.
U ojca magazyn figur kosmopolitycznych. Prezentował mi jednego dnia austrjackiego hrabiego, węgierskiego barona, francuzkiego margrabiego, włoskie książątko... miałam zręczność, tę młodzież obcą, porównać z naszą. Austrjacki hrabia służył w dyplomacji, nie wiem czy głęboko uczony, ale zna krajów wiele i ma wiadomości mnóstwo... Węgier, zapalony patrjota... bawi się w politykę, Francuz choruje na literata, Włoch jest po troszę artystą... Z naszych paniczów, oprócz trochy koniarstwa, niedołężnego, nic nie mogłam wydobyć. Gdy rozmowa przechodziła na poważniejsze przedmioty, milkli. Józia powiada, że mam uprzedzenia, i że są między nimi — nawet pisarze dramatyczni. Ciekawam... Trudno się tego domyśleć z ich rozmowy.