Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dnia 18. Października.

Ten bal był prawdziwą na mnie zasadzką. Nie powinnam była kroku stąpić z domu — nie podobna się oprzeć znajomościom nowym — a potem, one jedna za drugą idą jak łańcuch... i z jednej wysuwa się niespodziewanych bez liku. — Wszyscy prezentowani dobijają się do drzwi, zacząwszy od Chevalier de Molaczek, którego ojciec przyprowadził... Ten człowiek czyni na mnie wrażenie fascinatora... Nie obudza współczucia, nie jest sympatyczny, nie ma w sobie wdzięku... a posiada on jakąś siłę, co pociąga — i razem obawiać się każe... — Twarz zwykle mało mająca wyrazu, niekiedy dziwnie drga i zdradza jakieś fałdy ironii powstrzymywanej. — Ale wnet wygładzają się te ślady i nikną...
Mimowolnie badam go więcej niż zasługuje może — ma w sobie coś tajemniczego, układ najdystyngowańszy w świecie — jednak widocznie nabyty, wyuczony, nie przychodzący mu jak innym ze krwi i natury... Można by powiedzieć doskonały aktor, który gra rolę, nie należącą mu na świecie...
Dla mnie to najlepsze, że żadnej do podobania się nie zdaje się mieć pretensji — a zabawny... Ojciec go ceni jak wszystkich, którzy sobie zdobyli pewne