Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzieś w ciemnym kątku... A! co za utrapienie z tymi, co gwałtem pocieszać pragną...
Zaledwie się za Józią, która na mnie słowo wymogła — drzwi zamknęły, potrzeba było pomyśleć o sukni, o toalecie... o wszystkiem... Ja nic niemam.... Zadzwoniłam na Julkę, i posłałam ją do Madame Idalie... Ja już straciłam poczucie mody i elegancji...
Chcę wystąpić bardzo poważnie... Nie mogę sobie tego odmówić, aby raz moje sławne brylanty na świat nie wyszły... Uczynią mnie starszą... Zapowiedziałam zwołanej na radę M. Idalie, żeby mi moją aksamitną suknię odświeżyła. Zakrzyknęła naprzód przeciwko aksamitowi, dla moich lat, ale jej zamknęłam usta... Czemś zielonem chce mi przystroić suknię... Gdy zobaczyła brylanty, o mało nie uklękła... aż ręce załamała... Prawda że są prześliczne... Dyadem maleńki we włosach, kolja, bransoleta, spinka... cały garnitur. — Wyraźniem jej wytłumaczyła, że chcę się wydawać starszą, ona utrzymuje, że to dosyć będzie trudnem.
Od dawna nie przypatrywałam się sobie w zwierciedle z uwagą. Oczy mam wypłakane... usta zwiędłe... ale resztka młodości! Julka się zaklina, że tak pięknych ramion jak moje, niema w całym Lwowie, a M. Idalie chce koniecznie, aby były od-