Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dla oka ludzkiego, dla zabezpieczenia się na przyszłość, potrzeby, poczynienia zmian jakich?
Spojrzał tak na mnie, żem się zarumieniła.
— Pani mnie zrozumiesz — rzekł ciszej... pomyślawszy, rozważywszy, nawet mnie wytłumaczysz.
To mówiąc wstał i wyszedł...
Niestety! zrozumiałam go od pierwszego słowa.. Żąda aby się Opaliński oddalił.
Będzie to wielką ofiarą — ale dla Stasia niema czegobym nie uczyniła. Ma słuszność, świat niepowiniem posądzać jego matki, nad jego kolebką żaden cień nie zawiśnie...
Tak — on musi się oddalić — choćby mi serce pękało... bom się do niego przywiązała...
Z oczów jego widzę, że co innego wi[1] — jestem wolną... Lecz gdybym poszła za niego, cóżby powiedzieli ludzie? żem uświęciła dawne stosunki nowym ślubem... Nie — to być nie może... Mamże mu to powiedzieć? — w jaki sposób?...
Nie chcę myśleć o tem...
Po obiedzie Radca znowu przyszedł do mnie.
— Miałem słuszność czy nie? zapytał...
— Niestety — przyznać wam ją muszę — rzekłam cicho...

— Nie jestem tak okrutnym, abym wiekuistego rozdziału wymagał... lecz... wypada...

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak części słowa.