Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż się to stało? zawołał — Pani tutaj... opuściłaś więc Herburtów. Mów, proszę, byliśmy o nią niespokojni... Oskar...
— Ja z nim żyć nie mogę — rzekłam stłumionym głosem... Nie każcie mi się tłumaczyć, miejcie litość nademną...
Pilska weszła w tej chwili i dała mi znak, że do Matki pójść mogę, porzuciłam Barona w salonie... Mama w łóżku, blada, przyjęła mnie płacząc...
— Dziecko moje... Jakżeś mogła doprowadzić rzeczy do tego stopnia... poczęła zaraz... Niepotrzeba było stanowiska opuszczać... za mało miałaś energii, woli... Cóż będzie z tobą... Na miłość Bożą... Jaka przyszłość...
Nie potrafię powtórzyć naszej rozmowy, wymówek z jednej strony i z drugiej, oświadczyłam Matce, iż bądź co bądź, do męża nie powrócę, jeśli nie chce abym umarła... Nie czyniłam jej wyrzutów, bo widziałam, że i tak cierpiała, gryząc się tem, iż małżeństwo nasze skojarzyła... Opowiedziałam jej powoli całe moje nieszczęśliwe dzieje, aż do wyjazdu, postąpienia ze mną męża... i zatrzymania klejnotów...
W chwili gdy ja anim o nich myślała, ani wiedziała czy są ze mną, lub w Herburtowie zostały, Mama kazała zawołać służącej, ażeby się przekonać