Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dnia 27. czerwca.

Spałam z gorączkowemi snami... naprzemiany Jenerał mi się uśmiechał i pan Oskar chwytał za ręce... uciekałam od obu, wołając o ratunek, do... Agronoma, który słuchać mnie nie chciał... Ale po cóż mi się i dla czego ten Agronom zjawił aż we śnie. Przecież wcale o nim nie myślę, — a on ani spojrzał nawet na mnie.
Wstałam niespokojna, prawie chora... Adela szła właśnie z albumem na przechadzkę... spojrzała w okna moje...
— Czekaj!... Chodźmy razem...
Mamie Baron będzie towarzyszył do Sprudla...
Tak mi ciężko było na duszy, na sercu, żem się niemal ze łzami wynurzyła znowu przed Adelą ze wszystkich nieszczęść moich...
Nie jest że to prawdziwe nieszczęście, niewiedzieć co począć z sobą, i nie mieć nikogo, coby wskazał drogę. Szukam w sobie tej wskazówki, i nie znajduję...
Jednego dnia prawie mi się uśmiecha zamążpójście za tego idjotę Oskara, z którym mogłabym robić co bym chciała... to znowu — Jenerał, dwór cesarski, stolica, świat... pozycja... a na ostatku...