Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tem, że przez matkę swoją potrafi mojej myśl tę wybić z głowy.
Ale czyż ja gdzieindziej znajdę co lepszego!.. Ja potrzebuję być bogatą, ja nie potrafię być ubogą — ja nie rozumiem życia w pracy i niedostatku. Adela — a! ta... obejdzie się bez tysiąca rzeczy, które dla mnie są koniecznością... ona inaczej pojmuje życie...
Sama się gniewam na siebie, że te rzeczy biorę tak tragicznie. Nuż Mama da sobie wyperswadować, i ja stracę te miliony? Miliony — to Paryż, Włochy... to szał, to brylanty, to świat cały u nóg moich...
I — Oskar, z tym bydlęcym uśmiechem u boku? ale dla czegoż on zawsze ma być ze mną i przy mnie? Przecie będę panią w domu?
Zdaje mi się, że dostanę gorączki od tego myślenia i rozmyślania... Co tu począć! Chwilami radabym odepchnąć, podeptać nogami te straszydła — to znowu strach ogarnia. Mama mówi, że Sulimów zadłużony, że po Ojcu nie będzie nic... ale Wujcio.... ten dobry poczciwy Wuj, który dla mnie zbiera... Baron wprawił mnie wczoraj w wątpliwość. Była mowa o poruczniku... on prawie z pogardą się odezwał o tem, co po nim zostać nam może, to szlachecka sobie fortuna, uciułana po prostu — rzekł.