Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy nigdy. Pan Oskar szeptał już mi, że radby nie wyjeżdżać z Karlsbadu, choćby rok i dwa, byle razem być ze mną. Udałam, że nie słyszę... Nadeszła pani Mościska, a ja z Adelą mogłam się wyrwać nareszcie do domu...
— Droga moja — zawołałam, wpadając z nią do mojego pokoju i rzucając się jej na szyję — widziałaś tego idiotę, co siedział przy mnie?
— Któż to jest?
— Delciu! aniele... mnie chcą wydać za niego.
Parsknęła ze śmiechu...
— To są żarty — zawołała — ale gdzież znowu! jak możesz przypuszczać coś podobnego. Słyszałam o nim już... Biedny chłopak jest tak upośledzony...
— Tak, ale zarazem jest tak wyposażony... tak milionowy, że... że...
— Matka cię przecie nie zmusi?
— Ale ona widzi w tem szczęście, bo Oskar przynosi z sobą dostatek... złoto...
— Na cóż ci — wam, tyle złota...
— Ja już nie wiem, w głowie mi się przewraca.
Byłam tak rozogniona, rozgorączkowana, że się jej wyspowiadałam ze wszystkiego, z Jenerała ojcowskiego także.
Zamyśliła się smutnie — starając mnie pocieszać