Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w jednej z prowincyj austrjackich, zebrał przez oszczędność (bo wątpię ażeby inaczej) znaczny majątek... bardzo znaczny... Chłopaka chcą ożenić... panny mu się stręczą pięknych imion i pięknych twarzy... a gdybyś ty mu się podobała...
Jakoś mi się łzy zakręciły w oczach.
— A! to chyba trudno, abym ja jemu a on się mnie podobał...
Chere Seraphine — wtrącił Baron... to jest partja, która, gdyby się nastręczyła... może cię uczynić szczęśliwą... Wierz mi.
— Ale ona ma rozumek jak rzadko — dodała Matka... Czyż ja ci potrzebuję tłumaczyć, że tę poczciwą istotę zawojujesz... że on ci na kolanach służyć będzie... że będziesz ty panią, a on sługą... że życie z nim urządziłabyś jak zechcesz...
— Zresztą są to przypuszczenia — dodał Baron... jeszcze przecie niema nic... ale że tę znajomość kultywować należy, to pewna.
— I mieć rozumek — szepnęła matka.
Nazajutrz stryj z synowcem znaleźli się od rana na drodze od Sprudla... Przez noc miałam się czas namyśleć. Między jenerałem a nim wybierając... a! zdaje mi się, że starego bym wolała. Jestli co straszniejszego nad śmieszność? Mama otwarcie już mówiła ze mną o obu... ja także... Utrzymuje, że mniej