Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie. Mama wzdychała, Baron ustami kręcił... ja rzuciłam się na krzesło jak przybita...
Baron i Mama coś sobie powiedzieli oczyma...
— Onieśmielone biedne chłopczysko — poczęła moja Matka — spoglądając ku mnie... ale... długa choroba, odosobienie takim go dziczkiem zrobiły... Ręczę, że spoufalony trochę, zaraz by się wydał inaczej... Jakżeś ty go znalazła?
Pytanie było do mnie wystosowane...
— Smiesznym — odpowiedziałam...
— Biednym jest tylko — przerwał Baron. Wiem od stryja, że to najlepsza w świecie natura, przywiązująca się, potrzebująca kochania... Miły, łagodny, ale nadzwyczaj nieśmiały... Nadzwyczaj.
— Mnie się wydał owszem dziwnie jakoś nawet — napastliwym...
— A, mój Boże — odezwała się Matka — jak to wy dziewczęta młode nic się na ludziach nieznacie... Nieśmiałość właśnie czyni go roztargnionym i zapominającym się... Zobaczysz, później ci się wyda inaczej i lepiej.
— Ale cóż on mnie ma obchodzić? Spytałam...
Mama przyszła mnie pocałować w głowę.
— Chyba nie słyszałaś o nim... to pan milionowy... Sam z siebie i po stryju odziedziczy dobra ogromne... Stryj na namiestnictwie, które sprawował