Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

my rozpędzić dystynkcją i umiejętnością znalezienia się, które ona ceni wysoko, nawet w tych, których nie lubi.
Siedzieli tak minut ze dwadzieścia razem; na ustach Mamy widziałam kilka razy uśmiech, wywołany jakimś dowcipem; w ostatku Jenerał wstał.... Ojciec także, a Matka powróciła na górę, poruszona mocno i rozdrażniona... Rumieńce miała wypieczone na twarzy...
Ja siedziałam z książką... oczekując czy mi co powie. Przeszła się parę razy po saloniku, gryząc w ustach różę, którą trzymała... Spojrzała na mnie raz i drugi i stanęła...
— Nic się nie domyślasz? spytała...
— Jakto? czego?...
— A... celu który miał Ojciec, przedstawiając nam starego jenerała?...
Na wyrażenie stary, dała nacisk mocny...
— A! niewiem...
— Przyprowadził ci przecie protegowanego przez siebie... (tu się rozśmiała głośno) konkurenta...
Zmierzyłyśmy się oczyma, nie okazałam zdziwienia....
— Ale on niemal starszy jest od ojca twego, tylko c’est un homme du monde, który sztucznie umie sobie nadać pozór mężczyzny w średnim wieku...