Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mówię. Pracuję dla ciebie... to co po mnie weźmiesz i po Matce, uczyni cię niezależną. Nie potrzebujesz szukać grosza, ale człowieka. Nie spiesz się... Radzę ci, weź uczciwego, pracowitego, skromnego, choćby ubogiego. Nie potrzebujesz — dodał po chwili — spowiadać się przed nikim z tego, co ja tobie i dla ciebie mówię — ale rachuj na mnie...
Uderzył się opaloną ręką w pierś... Zrobiło mi się dziwnie — muszę się przyznać, mówił z takiem uczuciem, że mnie wzruszył... mimowolnie, jak głupie dziecko — czego się później wstydziłam sama — pocałowałam go w tę opaloną, szorstką rękę... On mnie w głowę...
Ale staliśmy tak, że na nas patrzano. Wujcio obejrzał się strwożony.
— A, do kaduka! zawołał — gotowi się domyślać Bóg wie czego — widząc jak się czule ściskamy, a ja nie chcę ażeby wiedziano o czem była mowa między nami... Więc... rad nie rad muszę...
Tu począł w kieszeni czegoś szukać, dobył dwieście reńskich i wetknął mi je w rękę.
— Gdy się ciebie spytają, powiesz żeś mi za wiatyk do Karlsbadu dziękowała.
I pierzchnął.
Wszystko teraz spada na mnie jakoś tak nie-