Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nam była odejść, a wstyd mi było pobitej, zwyciężonej, rejterować się tak haniebnie. Nie dałam mu za wygranę...
— Pan się musisz nudzić na wsi.
— Nic a nic, ja do tego życia nawykłem, rzekł niepodnosząc głowy, jakby mnie się chciał pozbyć.
— Spytałam o to — dodałam szybko... bom sądziła, że z biblioteki Mamy mogły byśmy mu służyć książkami..
Nareszcie grzeczność go zmusiła oczy podnieść, ale miał taki niepoczciwy uśmieszek szyderski, że wolałabym była, żeby mnie uderzył. Rzuciłam nań oczyma bystremi... i uciekłam...



Dnia 20. Maja.

Przez wszystkie te dnie najmniejszej nie miałam ochoty pisać dziennik... Przez punkt honoru tylko trzymam jeszcze tego powiernika, któremu nie mam co powierzać. Monotonia zabijająca!! Dopiero w Czerwcu wyjedziemy. Dnie liczę na palcach, na kalendarzu... a ziewam i myślę... Starzec czy idiota?! zagadka do rozwiązania. Idiota czy starzec?? Zobaczymy... I jeden i drugi przynosi mi to, czego żądam, karety, pieniądze, klejnoty... stanowisko... oba