Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Stanie się zadość Waszmość — rzekł król — teraz do was się odzywam, dodał spoglądając po studentach. Wielce mnie na siebie mieliście rozgniewanego za wasz postępek, który mi się wcale niepodoba — żeście uszanowania zapomniawszy z takim mnie onegdaj wrzaskiem naszli. Chociaż nie było przykładu dotąd by u mnie komu, najlichszemu i najmniej znaczącemu trudno było o przystęp. Ztąd to poszło, że dla nauczenia was na drugi raz rozumu, nie przyjęto w ówczas i nie przypuszczono. Teraz gdy wiem i uznaję sprawę, aby bez kary nie uszła, wielce o tem pomyślę. Ale ponieważ praesens ks. Jędrzej Czarnkowski nosząc suknię duchowną, do sądu naszego nie należy, dla tego całe tej sprawy roztrząśnienie i naznaczenie wyrozumicielów polecam przytomnemu tu teraz biskupowi Krakowskiemu Samuelowi (ten powstał i skłonił się poważnie), pod którego władzą ksiądz Czarnkowski zostaje.
Przyjmujecie Waszmość księdza Samuela?
Studenci milczeli.
— A wy, prędko odezwał się, czy bierzecie to na siebie księże biskupie?
Biskup odpowiedział, że nie raz pierwszy użyty będąc do łagodzenia podobnych sporów, będzie się starał równie szczęśliwie ten ukończyć, jak wiele innych załatwił.
Przytomny tam Jan Tarnowski spojrzał na biskupa, jak gdyby sobie przypomniał, że pozorną zgodę z Kmitą jemu był winien. Lecz studenci stali cicho, a z milczenia i smutnych twarzy wnieść było można, że się im sędzia nie podobał, bo wszyscy wiedzieli w jakiej był przyjaźni z obwinionym.
Lecz nikt ozwać się nie śmiał, ani przecząc, ani