Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Było to wpół wieczerzy jakem mówił, a wieczerza trwała blisko godzinę — rozruch zaś nie przeciągnął się i połowę.
Oczywista zatem rzecz, że gdym wyszedł ztamtąd nie mogłem zastać początku rozruchu, chyba nabiedz na jego ukończenie — jak się też i stało.
— Prawdaż to księże Wojna, odezwał się król, że wieczerza trwała godzinę?
Kawaler z cudzoziemskich przybyły krajów odezwał się z uśmiechem:
— O tem N. Panie, ani ja, ani żaden ze świadków sądzić nie może, bo zegarów u nas nie ma, a w rozmowie, która była żywa i wesoła, bicia wieżowych nie słyszeliśmy.
— Nie przypominasz-że sobie Waszmość, przerwał ks. Czarnkowski, że gdyśmy siadali 23. była prawie godzina, o czem właśnie mowa była, że się opóźniła wieczerza, i zegaru bicie słyszeliśmy stojąc w oknie. A gdyśmy odchodzili do domów, zatrzymywaliście się Waszmość, mówiąc że jest ledwie dwódziesta czwarta godzina.
— O tem, z uśmiechem prawie szyderskim odezwał się pierwszy świadek wpół do króla, wpół do obwinionego, mówiąc, o tem z przeproszeniem Waszmości nie całkiem przypomina mi pamięć moja.
Ksiądz milczał, król usta wykrzywił, wszyscy stronnicy studentów widząc oczewiste ich zwycięztwo naigrawać się po cichu zaczęli w obliczu króla z obwinionego, który się nawet nie odzywał.
Zdawało się że król chciał niby dopomódz księdzu obwinionemu, lecz każde jego pytanie nowy cios na księdza sprowadzało.