Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
314
PIEŚŃ JONATESA.

nące domy, wichry niosące woń trupów, huk taranów rzymskich, zgiełk szturmów rozpaczliwych, wszystko to wdzierało się w świadomość pieśniarza z rozdzierającą mocą i ryło w jego duszy głębokie bruzdy ran.
Na dnie serca Jonatesa otwarło się drobne źródło łez. Zwolna, dzień po dniu, noc po nocy biły wody rozpaczy i bólu coraz mocniej, coraz dotkliwiej, podmywając ostre racye rozumu, aż nakoniec dusza jego stała się cała jednem wzruszeniem, jednem cierpieniem, jednym wielkim płaczem.
Wonczas opuścił wyniosłości dachu i schodził na dół między żywych, umarłych i umierających.
Snuł się jak cień, jak wiatr.
— Jonatesie! — zawołał na niego