Strona:PL Kochanowski-Threny, Satyr, Wróżki 021.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ugodzi nieszczęście wszędzie,
Choć podobieństwa nie będzie.

Wiodłem swój żywot tak skromnie,
Że ledwie kto wiedział o mnie:
A zazdrość i złe przygody,
Nie miały mi w co dać szkody.

Lecz Pan, który gdzie tknąć widzi,
A z przestrogi ludzkiej szydzi,
Zadał mi raz tem znaczniejszy,
Czemem już był beśpieczniejszy.

A rozum który w swobodzie,
Umiał mówić o przygodzie,
Dziś ledwie sam wie o sobie,
Tak mię podparł w mej chorobie.

Czasemby się chciał poprawić,
A mnie ciężkiej troski zbawić:
Ale gdy siędzie na wadze,
Żalu ruszyć nie ma władze.

Próżne to ludzkie wywody,
Żeby szkodą nie zwać szkody:
A kto się w nieszczęściu śmieje,
Jabym tak rzekł, że szaleje.

Kto zaś na płacz lekkość wkłada,
Słysząc dobrze co powiada:
Lecz się tem żal nie hamuje,
Owszem większy przystępuje.

Bo mając zranioną duszę,
Rad i nierad płakać muszę.
Co snać nie cześć, to ku szkodzie:
I zelżywość serce bodzie.

Lekarstwo to, przez Bóg żywy,
Ciężkie na umysł troskliwy:
Kto przyjaciel zdrowia mego,
Wynajdzie co wolniejszego.

A ja zatem łzy niech leję,
Bom starcił wszystką nadzieję:
Bo mię rozum miał ratować,
Bóg sam mocen to hamować.