Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiczą, z całym zapasem niezmarnowanéj energii — swego ukochanego. Kiedy ojciec odezwał się o nim ubliżająco, kiedy i ją chciał przekląć, jeśliby o nim myślała; — ona podniosła się dumnie i odparła „zimno i stanowczo: kochałam go, ojcze!..“ Nie można było odpowiedzieć wymowniéj.
Czy była-to istota bezświadoma, bezmyślna, która w milczeniu przyjmowała cierpienia dlatego, że ich następstw późniejszych nie przewidywała? Zgodzenie się na wolę ojca — poślubienie księcia — okrywało ją hańbą przekleństwem... Czyż tego nie rozumiała? Cóż znaczyło owo wyczekiwanie ukochanego w dzień ślubu, a nawet po ślubie? Byłżeby-to sen obłąkania lub naiwnego marzycielstwa, które przypuszcza, że wszystko, co się stało, łatwo odwołać jedném myśli skinieniem? Przypuszczenie podobne ubliżałoby gieniuszowi poety.
Ona czekała na kochanka, by mu powiedzieć wszystko i — umrzeć. Uciekać z nim nie mogła, bo „dopóki jest na ziemi, dopóty jest żoną innego człowieka“. Poczucie moralne, silnie w niéj rozwinięte, sfałszować się nie da ułudnemi sofizmatami bezbrzeżnéj miłości. Przysięgła — musi dotrzymać. Ale z drugiéj strony niepodobna od niéj wymagać, ażeby żyła z tym, którego nienawidzieć musiała. Kiedy ukochany chciał ją opuścić, ona go powstrzymuje namiętnym wybuchem i dosadnemi słowy kreśli hańbę położenia swojego w przyszłości i pyta go, czy na to może, czy powinien zezwolić. W tym celu ucieka się nawet do maleńkiéj obłudy, którą podobno najniewinniejsze dziewice mają w pogotowiu, jeżeli tylko zajdzie konieczna tego potrzeba. Powiada ona: „czas, uczuć morderca, czas, róż świeżych na dawnych gruzach przemierzły ogrodnik, może on i na