Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

barwami, zdumiewał językiem, co „lśni jak mozajka, śpiewa jak słowiki,” językiem, któremu równego niema w naszéj literaturze, przed którym Mickiewicz musi uchylić czoła; przykuwał niekiedy naszę uwagę piastycznemi posągami swych postaci; — słowem posiadał wszystkie zalety, jakie wielkich poetów charakteryzują. Brakowało mu jednego: wykończenia i harmonii z samym z sobą. Stąd tyle dysonansów, tyle niewymotywowanych skarg, tyle szyderstwa, tyle przekleństw na jednostki, na kraj, na ludzkość całą. Jako wymowny wyraz zawodów, boleści, rozpaczy, szarpiących łono mas licznych, — pozostanie Słowacki wielkim i lubionym. Zapominamy o szczegółowych powodach, jakie poetę do zrozpaczenia lub do mistycznéj wiary doprowadziły; patrzymy jedynie w serce własne, w serce ogółu; a znalazłszy tam mnóstwo istotnych przyczyn smutku, uwielbiamy tego, co słowem potężném, grzmiącém jak huk piorunu lub łagodném jak szmer liści potrafił objawy owego smutku wyśpiewać.
Obok jednakże takiego warunkowego uznania, nie możemy zapomnieć, że poeta nasz próbował również zarysować ideał dziewicy, jako przyszłéj obywatelki. Myśl ta, jakkolwiek w wykonaniu nie przeszła granic szkicu, zasługuje na podniesienie, wzbudza szczerą sympatyą, pokazując w poecie chęć wpływu w kierunku nie już czysto-artystycznym, ale i społecznym. Budzenie samowiedzy w społeczeństwie, choćby się miało „do wnętrza trzew sięgnąć” i krwi serdecznéj utoczyć, będzie jednym z najważniejszych, chociaż czasami najboleśniejszych obowiązków, jakie utalentowana jednostka, wchodząc w życie, względem innych zaciąga. Nie powiadam, żeby Słowacki przeprowadzał podobne myśli zawsze i wszędzie;