Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Musiałam spuścić oczy i w rzeczułki szybie
Wołać rybek na pomoc i prosić o radę...

Jednakże gdy rzeczywistość po raz drugi ją dotknie; gdy nowa spotka ją obelga: już nie będzie wzywała na pomoc ani rybek, ani słowików... sama z podniesioną dumnie głową obroni swoję godność kobiecą ostrém i dotkliwém słowem. Umie-bo ona używać wyrazów dobitnych, z lawy zastygłéj wyrzeźbionych... „Powiedz mu — mówi do króla o Mazepie —

...Że ja pogardzam i zapomnę o nim;
Że choćbym nierządnicą była — nie skorzysta,
Bo jeszcze ja dlań będę za dumna, za czysta!...

A gdy rozpustny król, niezrażony temi słowy, chciał podobnie jak pazik, ust jéj dotknąć, mówiąc:

O dumna — raz niechętne dałaś całowanie
Czołu pazia — lecz teraz spotkasz...

Amelia uprzedza go wyrazami:

Już mi widne
Król: Czoło w koronie... Am. Zimne... Kr. Dokończ...
Am. I bezwstydne...

Potęga w niéj była utajona — pokonywała ją w sobie...
Amelia kocha swego pasierba — Zbigniewa; — ale to nie miłość starożytnéj Fedry, lecąca na oślep, rozrywająca wszystkie pęta moralne, byle zadowolnić wzburzoną namiętność: — to miłość chrześcijańska, zrezygnowana, lękająca się wyznania nawet sama przed sobą. Żyje tylko dusz połączeniem i łzami. „Bóg z tobą — mówi do Zbigniewa — ja waćpanu nie mogę nic prócz łez... ja sama cierpię!” Oto cała jéj skarga; chociaż i téj się przelękła: „jaka plama dla mojéj czystéj duszy