Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jęknie, kiedy boleść jak nóż anatomiczny zaciśnięte zęby roztworzy — wtedy jękiem krwi pluje...
A gdy już wszystko przeminęło; gdy ojciec martwy spłonął na stosie; gdy jeden brat żywy zaciągnął brata-trupa na popioły ojca, wzywając piorunów, by spaliły ostatnie okruchy życia; gdy siostra „biała i niewinna“ skonała napróżno, by dostać harfę czarodziejską: — Roza siadła na zgliszczach smutna, milcząca, zadumana. „Przed chwilą tu był król, ludzie, pochodnie; teraz dwanaście tych pustych kamieni (na których stali harfiarze). I tak na wieki już i tak na wieki!“ W niéj już odzywa się chór pieśni grobowych; tęskni za słowem ludzkiém: „I cóż nie mówisz do mnie nic — Polelum?“ W pytaniu tém jest skarga i westchnienie. Życie ubiegło — rozkoszy miłości nie zaznała — widziała upodlenie narodu — rozdarła serca najdroższym, poniosła krwawe ofiary — i — stanęła nad kupą popiołów.. Idzie na stos, na którym zebrało się wszystko, co kochała, wyciąga łańcuch, którym skuci byli Lelum i Polelum, rzuca go pod stopy zwycięscy Lecha i mówi:

Patrz, co zostało z twoich niewolników!

To wymowa dumnego nieszczęścia!... Ona wiedziała, że lud, którego serce puste gotowém było dla robaków gniazdem, nie mógł żyć długo; pragnęła jego śmierci. Nikt się śmierci nie uląkł. Dym z ofiar ludzkich olbrzymim słupem wzbił się ku niebu... Roza przeniosła wszystkie bóle ludu, zamknięte w swém sercu; nie ugięła się pod ich ciężarem, nie zerwała samowolnie z życiem, które jéj same nieszczęścia przynosiło — ale wytrwała do końca...