Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bardziéj jakoś do serca Kirkorowi przemówiła, o matce „siwéj“ pamiętając, Wdowa, przestraszona, żeby brak téj cnoty nie zaszkodził Balladynie, dodaje skwapliwie:

Lecz Balladyna to samo mówiła
W sercu i w myśli.., Wierzaj mi, rycerzu,
I Balladyna kocha matkę starą.

Gdy wreszcie ukochana jéj córka została żoną grafa, Wdowa ani na chwilę o jéj sercu nie wątpi, ani na chwilę nie przypuszcza, ażeby córka zaprzeć się jéj miała, ażeby jéj nie dozwoliła mieszkać razem z sobą; bo ona jest próżną i dla swych córek pragnęła wywyższenia, ażeby i sama podnieść się mogła; więc jéj idzie o to wielce, by we wspaniałym mieszkać pałacu. Ten rys próżności, bardzo umiejętnie przez poetę zużytkowany, czyni Wdowę istotą prawdziwą, rzeczywistą, a nie wcieleniem idealnéj tylko miłości macierzyńskiéj. Ten rys zarazem nie pozwala jéj widzieć z początkn niechęci córki względem niéj, gdy kazała wóz drabiniasty z przyjeżdżającą w odwiedziny przyjaciółką odprawić i kiedy jéj radziła, żeby „tą klatką“ i sama się zabrała, jeśli się jéj zamek sprzykrzył. Zastosowując się do położenia grafini, Wdowa przyznaje jéj słuszność:

Prawda, córko moja,
Gdyby przyjmować, toby tu jak z roja
Sypało chłopstwo. Niechaj nas kochają
Zdaleka — prawda? Córki rozum mają;
Ty nie głupiutka; kiedy zaczniesz prawić,
To księdza nawet nie zrozumie głowa...

Niebawem atoli miała doświadczyć na sobie donośności téj maksymy, którą wypowiedziała: „niech nas