Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tę samą skłonność widzieć można i w listach poety, nie przeznaczonych do druku, pisanych do matki. Oto np powód jego sympatyi dla Elizy Morin: „Wszystkie damy przychodzą na wieczory w kapeluszach ogromnych z czarnéj lewantyny, z tak wysokim przodem, że nie dotyka kapelusz włosów. Kapelusze te nazywają się caléche i szpecą niezmiernie wychodzące z balów damy. Otóż kapelusz panny Elizy, chociaż do wszystkich innych podobny, odróżniał się czarną koronką szeroką, spadającą na czoło. Gdy się w niego ubrała, podobna była do świeżéj róży, rozkwitłéj na oknie gotyckiém; więc dlatego ubierałem ją, gdy z wieczorów odjeżdżała“... Albo odczytajcie opis pożegnania z Eglantyną: „Wyszliśmy z domu przez rozwidniający się ogród; wschód słońca blaskiem złocił się, ptaszki śpiewały i zimno poranku przejmowało jakiémś dziwném, elektryczném drżeniem. O! chciałbym was postawić na wzgórku, na którym staliśmy czekając powozu. Z tego wzgórka widać było całe błękitne jezioro, za niém śnieżne góry, nad któremi wstawał ze snu biały Mont-Blanc. Eglantyna płakała jak dziecię; ja byłem takim, jakim mię często, mamo, widziałaś z ponurą walką myśli na czole. Każda taka chwila budzi we mnie jakieś odległe wspomnienia, każda chwila smutna teraz jest jakoby zwierciadłem, w którém całe moje smutne życie widzę w zmieszanych kolorach.... Zaszedł wreszcie powóz, wsiadła do niego, a ja zostałem sam jeden jak słup na zielonéj murawie, patrząc na ozłocone niebo. W kilka chwil potém weszło słońce; naprzód jakieś ogniste płomienie wytrysły z ziemi i wahały się, przelewały, aż cały krąg słońca wyszedł na niebo. O godzinie piątéj wróciłem do siebie, pozamykałem okienice i dziwnie posępnego wrażenia doznałem,