Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

każdy ojciec ma przecież prawo, żeby mu się „o córkę kłaniano“. Do żony téż i córki mawiał podobno:
— Czemużeście mi o tém nie mówiły? było ze mną szczerze wychodzić.
Zapewnia nas Henryka przez usta Duchińskiéj, że słowa te były szczere, gdyż charakter hrabiego miał być samą prawością i prawdą. Ale jakże słowa te pogodzić z wyrzeczeniem, które nam taż sama Henryka podaje, że hrabia wolałby widzieć córkę na marach aniżeli żoną Mickiewicza! Te dwa przeciwne zdania o tym samym stosunku zbyt kontrastują ze sobą, ażeby mogły być oba razem równie szczeremi i prawdziwemi, a przynajmniéj nie równocześnie. Trzeba wiedzieć, że owe słowa zgody mówił hrabia dopiero po wyjściu Pana Tadeusza, w którym Mickiewicz przedstawił swój stosunek do domu Ankwiczów w historyi Jacka Soplicy, kochającego Horeszkównę Ewę; hrabiego ubódł obraz starego Horeszki stolnika, który obłudnie względem Jacka postępował. Po fakcie dokonanym, kiedy się Mickiewicz ożenił, nic nie szkodziło hrabiemu powiedzieć kilka popularnych frazesów...
Z drugiéj strony powiadają, że i Mickiewicz był w tym razie „niepotrzebnie dumny“, że „względniejsze i miększe postępowanie“ poety mogło było inaczéj losem jego pokierować. I tu przecież nasunąć się nam może pewna wątpliwość. Nie wiemy wprawdzie, czy Mickiewicz podczas drugiéj zimy w Rzymie spędzonéj chciał zerwać z domem Ankwiczów i czy go kto od tego kroku odwodził (jak pierwszéj zimy Odyniec); tyle jednakże pewna, że pozostał tam bardzo długo, bo aż do 19 kwietnia 1831, ciągle wstrzymywany jakiemiś przeszkodami, to brakiem pieniędzy, to rozruchami w Romanii; że