Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stwa Ankwiczów) uchodzić. Czy zmiany te w garderobie miały swe źródło w chęci przypodobania się arystokratycznéj pannie (jak twierdzi Duchińska), czy téż były czysto przypadkowe (jak utrzymuje Odyniec), trudno oczywiście rozstrzygnąć. Nie ubliżałoby to zapewne pamięci poety, gdyby swéj ulubionéj chciał okazać nawet powierzchownie chęć podobania się; ale i drugie przypuszczenie, wykreślające z rachuby myśl o pannie Henryce, zgadza się z charakterem i zwyczajami wielkich ludzi, którzy mało na swoję zewnętrzność uwagi zwracają.
Więcéj szczegółów z tego czasu nie posiadamy. Z początkiem października Ankwiczowie wyjechali do Medyolanu; za niemi pośpieszył Mickiewicz, rozstawszy się z Odyńcem. W Medyolanie, wśród ciszy domowego ogniska miała się odbyć gwałtowna scena, którą nam opowiada sama Henryka. Hrabia robił żonie przykre wyrzuty, że pobłażaniem naraziła córkę na niebezpieczeństwo i żądał, aby wyraźnie oświadczyła Mickiewiczowi, że wszelkie jego starania są daremne. Hrabina oparła się temu i powiedziała, że w połączeniu z poetą widzi zapewnienie szczęścia córki. Mąż miał na to odpowiedzieć: „Wolałbym ją widzieć na marach! niechby ją raczéj trupem wyniesiono z mego domu!“
Mimo to stosunki naszego poety z domem Ankwiczów nie zerwały się bynajmniéj. W powrocie do Rzymu wyprzedził poeta rodzinę tę i z odwiecznego grodu pisał 4 listopada do pani Ankwiczowéj:
„Od kilku dni jestem w Rzymie, po szczęśliwéj, chociaż smutnéj dosyć podróży. Mam nadzieję, że państwo będą mieli tęż samę, co ja, pogodę, dobre zdrowie i lepszy humor w drodze, i że wjeżdżając na Piazza del Popolo, przekona się pani raz jeszcze, jak wszystkie prze-