Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

on, co mu się nie zdaje, odmienia, co się podoba zostawia, i już potem na pewno wszystko robią.
Jeszcze to mówił, kiedy hałas dał słyszeć; podwoje otworzono i król wszedł. Nie jest on wzrostu bardzo wysokiego, ale tak szlachetnej i znaczącej postawy, oczy jego czarne są tak piękne i ujmujące, rysy twarzy tak regularne, i cały układ tyle miły i poważny, że chociaż strój jego przepychem oczu nie zwraca, natychmiast między dworzanami rozeznać go trzeba. Miał na sobie mundur kadecki, order Orła białego, a na szyi orzeł pruski; nosi go zawsze z tej przyczyny, że dostał go nie będąc królem i dla tego jest mu miłym. Dosyć liczny otacza go orszak: doktór nadworny Bekler, adjutant na służbie będący; dwóch szambelanów, uczony Wybicki i wyszarmantowany Kownacki, dwóch paziów, piękny Narbut i śmiały i figlarny Turkuł. Stanęliśmy wszyscy rzędem, Król do każdego przystępował, każdemu coś uprzejmego powiedział. Kiedy na mnie kolej przyszła, wyrzekł łaskawie:
— »Witaj między nami i bądź posiedzeń czwartkowych ozdobą»!
Przeszedłszy tak koło nas, udał się do pokoju, gdzie stół był nakryty i my za nim poszli.
Przechodziliśmy przez inny bardzo zajmujący, w którego ścianach wykładanych marmurem krajowym, oprawiane są w złoto portrety wszystkich królów polskich, pędzla Bacciarellego; jedliśmy zaś w pokoju obok będącym, żółtym adamaszkiem wybitym, gdzie są znowu portrety tych, których król od początku przypuszcza do uczonych obiadów. Po większej części malował je pastelami Marteau francuz, i są wybornie trafione. Konarski,