Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cóż dopiero dzieje się wtedy, kiedy losy są przeciwne! któż nie wie jakiem pasmem nieszczęść było panowanie Jana Kazimierza? Młody książe nie widział też bynajmniej blasku, tylko ciernie korony; przysłuchując się nieraz narzekaniom króla, świadek próżnych jego usiłowań, towarzysz tułactwa, raczej wstrętem do tronu, niżeli jego żądzą się przejął. Światło które posiadał, nauki których nabył, jeszcze go mocniej przekonywały: że wtenczas Polsce trzeba było wielkiego króla, Zygmunta starego albo Stefana, lub też dzielniejszego jeszcze. Przeto, kiedy z powszechnem zadziwieniem, za jednem Jędrzeja Olszowskiego pismem[1] (ale może nie za jednym matki zabiegiem) Michał Wiśniowiecki wykrzykniony został królem, na równinach pod Wolą, w wigilią Bożego Ciała r. 1669; kiedy młodzieńca bez dóbr, bez urzędu, bez pomocy, bez przyjaciół, bez zalecenia od postronnych, naród zgromadzony wyniósł na tron, przekładając go nad Filipa Wilhelma Falcgraffa, Karola księcia Lotaryńskiego, i wielkiego Kondeusza, on z płaczem wypraszał się od tej dostojności; mówił w szczerości ducha: »Niech odejdzie ten kielich odemnie!«[2] Uciekać chciał od tej korony, której tak pragnęli drudzy.

Matka od niejakiego czasu w Warszawie goszcząca, wstrzymywała go na tym upragnionym od niej szczycie; w dniu elekcyi, skoro ten Król z musu uwolnił się od otaczającej go pompy, udał się do niej, choć już było

  1. Przed elekcyą, Jędrzej Olszowski biskup chełmiński wydał był księgę, w której po rozstrząśnieniu przymiotów ogłoszonych kandydatów, dowodził tego, iż najprzyzwoitsza rzecz byłaby Polaka obrać; w szczególności zaś Księcia Michała Wiśniowieckiego wychwalał. (Albertrandi k. 240.).
  2. Własne Michała słowa. (Bandtkie Thm II. k. 386.)