Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niedoskonałych w oczach wielkiego Boga, przecież mogących otworzyć mu Niebo przez zasługi Zbawiciela.
»Oby! (tak modlił się dalej) to błogosławieństwo Boskie, które tak długo spoczywało nad tą siwą głową, przejść mogło na tego, co teraz wodzem i ojcem tego domu będzie. Bo zaprawdę, powiadam wam: większa będzie radość w Niebie nad jednym grzesznikiem pokutę czyniącym, niżli nad dziewięćdziesiąt dziewięć sprawiedliwych, którzy nie potrzebują pokuty. — Gorliwie i rzewnie modlił się jeszcze Pleban za tę, która w samotnym zamknięta pokoju przybranego Ojca, jak rodzonego płakała i za jedyne jej dziecię. Nie zakończył też modlitwy bez wspomnienia na siwe włosy swoje i na bliski już dzień, kiedy obecni zwłokom jego do grobu towarzyszyć będą. Gdy przestał mówić, lubo wszystkie serca były rozrzewnione, jedno tylko głośnem odezwało się łkaniem, i wszystkich oczy zwróciły się na małego chłopczynę stojącego obok syna Szymona. Miłość wzajemna żyjącego Ojca zastąpiła wnet miejsce tej, którą dla zmarłego dziada był przyjęty; bo dziecię kochać tylko pragnie mało dbając na kogo Dopuszczano go przez te dni ile razy chciał, do łoża, na którem zwłoki dziadka spoczywały; a dziecię patrząc na łagodną i spokojną twarz jego, pogodziło się ze śmiercią. Matka i Pismo Święte kazały mu być posłusznym Bogu, bez żadnego wyjątku i dziecię tak w swej prostocie czyniło. Jednak koniec tkliwej Plebana modlitwy wydobył łkanie z serca jego; lecz łzy roszące teraz okrągłe jego policzki, odmienne były od tych, któremi się zalewał w dzień śmierci dziada. Sędziwy pleban położył w milczeniu rękę swoję na złotowłosej głowie chłopczyny, i szmer uprzejmej litości powstał w izbie. Wnet uspokoił się i wszy-