Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

był w całej Jabłonnie. Często posyłano go tu i owdzie, dawano mu rozmaite małe roboty: on zawsze dobrze się sprawił. Ale jednego roku na wiosnę Małgorzata się rozchorowała. Chciał jej się zwić kołtun, baba jakaś lekarka przeszkodziła, obcięła jej włosy, i Małgorzatę takie suche bóle męczyć zaczęły, że leżeć kilka niedziel w łóżku przymuszoną była; a gdy wstała, tak miała pokurczone nogi, że z największą trudnością przejść przez izbę potrafiła. Nic już w polu ani w ogrodach robić nie mogła, przędła tylko: i tak jej całe lato zmarniało! Widziała z daleka jak w czerwcu szły kobiety grabić siano, jak później biegły śpiewając do żniwa, każda sobie coś zarobiła, każda była zdrowa, mogła chodzić: ona tylko jedna siedzieć na miejscu i stękać musiała! Ale Małgorzata była bogobojna, wiedziała, że trzeba się zgadzać z wolą Stwórcy i wszystko przyjąć z ręki Jego; znosiła więc cierpliwie tę nową przygodę i nie traciła nadziei!
Tymczasem Tomek ośm lat skończył, a przywiązany niezmiernie do Matki, usługiwał jej, rozweselał, zarabiał ile mógł. On codzień rano zamiótł izbę, przyniósł w dzbanku wody ze studni, nazbierał wiór, rozpalił ogień, odnosił gospodyniom to co Matka uprzędła, starał się o len świeży; śpiewał jej różne pieśni i piosenki, a kiedy co od kogo dostał, z radością jej oddawał. Jak już mówiłam, wszyscy w Jabłonnie Tomka kochali, bo był usłużny i dobry, a Tomek korzystając z tego, często parę groszy zarobił.
W październiku łatwo się dają ptaszki w sidła łapać; Tomek wiedział o tem; w Jabłonnie byli tacy, którzy małe ptaszki zabijali, skubali, czyścili, kładli na rożenki i tak na sprzedaż do Warszawy wozili. Tomek wystarał się o siatkę, nauczył się jak ją zastawiać, umy-